Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ryszard Riedel we wpomnieniach rodziny i znajomych. 29 lat po śmierci

Kamil Janisz
Marcin Sitko: Rysiek Riedel we wspomnieniach
Marcin Sitko: Rysiek Riedel we wspomnieniach Jolanta Pierończyk
Ryszard Riedel zmarł w sobotę, 30 lipca 1994, ale wiadomość o jego śmierci podały media dopiero w poniedziałek, 1 sierpnia 1994. Od tego dnia mija właśnie 29 lat. Wspomnienia o Ryśku Riedlu zebrał Marcin Sitko i opublikował w dwóch tomach. Oto niektóre z nich.

30 lipca 2023 r. minęło 29 lat od śmierci Ryszarda Riedla. Rysiek to dusza polskiego bluesa. Jego głos jest esencją muzyki, która tkwiła w jego sercu. Jego pasja ratowała i wyciągała z dołka wielu ludzi, budząc bluesa w ich sercach. Uczucia, które z siebie wylewał podczas śpiewania łączyły się z uczuciami słuchających. Ludzie szukają uczuć w muzyce i do dziś znajdują je w utworach Dżemu. To był artysta nie z tego świata.
Kiedyś ktoś go zapytał: "Rysiu, czasami na koncertach zdarza się, że długo patrzysz w górę, jesteś jakby nieobecny. O czym wówczas myślisz, gdzie jesteś?
Na co Rysiek odparł: "Nie powiem. Ale bywam daleko."
30 lipca 1994 roku na skutek wycieńczenia organizmu przez narkotyki, brak odporności, niewydolność serca Rysiek odszedł.
Pozostał jednak z nami dzięki muzyce, wspomnieniom jego rodziny i tym, którzy go znali.
"Póki nas ktoś pamięta, wciąż żyjemy." - Carlos Ruiz Zafón, "Cień Wiatru".

Rysiek Riedel we wspomnieniach

Sebastian Riedel, syn
Często o nim myślę. Najczęściej w momentach, kiedy jako ojciec i głowa własnej rodziny, muszę podjąć jakąś decyzję czy rozstrzygnąć problem. Myślę o nim, kiedy rozmawiam z dziećmi, kiedy organizuję czas tak, by być z nimi każdego dnia. - chcę być obok nich, jak ojciec był obok mnie. Dzień jego urodzin, święto zmarłych czy Boże Narodzenie, to dla mnie szczególne daty w kalendarzu. Wtedy wspominam go mimowolnie, moje myśli intensywnie biegną w jego stonę.
Nigdy nie postrzegałem go jako ojca - przyjaciela i ojca - artystę. Nie patrzyłem na niego jak na dwie różne osoby, zwłaszcza, że takiego podziału w nim samym nie było. Zawsze był po prostu moim Ojcem, kolorowym i niezwykłym człowiekiem, który - wydaje mi się - zwyczajnie nie mógł wykonywać innego fachu.

Karolina Riedel, córka
Przed laty tata napisał do mnie list. Byłam wtedy na koloniach. Przechowuję go do dzisiaj w szafce nocnej przy łóżku i czasami po niego sięgam. Pisał w nim żebym „kochała ludzi i oni wtedy też mnie pokochają”. Napisał również, że wie, że nasze nazwisko czasami pomaga, a czasami przeszkadza. Naturalnie jest w tym liście więcej myśli, ale pozostawię je dla siebie. Czytając go, mam wrażenie, jakby został wysłany niedawno, z miejsca, gdzie teraz oboje z mamą są razem. Zabawne jest to, że pod listem podpisał się: „Rysio”, dodając swoją zamaszystą sygnaturę.

Małgorzata „Gola” Riedel, żona
Rysiek był człowiekiem jakby nie z tego świata. Często mówił, że najchętniej założyłby z rodziną obóz indiański, gdzie każdy z nas miałby własny namiot.

Benio Otręba, basista zespołu Dżem
Rzecz, na którą zwróciłem uwagę już na samym początku to fakt, że dużo czytał. Rysiek był skromnie wykształcony, czego
nie ukrywał, ale pamiętam, że książki były zawsze koło niego. Pracował w ten sposób nad sobą i zwyczajnie lubił czytać. Można go było zobaczyć pochłaniającego na przykład „Proces” Kafki - rzecz zajmującą, a przecież niełatwą. (...) Książki, które woził ze sobą w trasy, czasami mu ginęły - najczęściej za sprawą fanów.
Kiedyś w ten sposób stracił też ulubiony kapelusz i swój cenny gruby notes, w ktrórym zapisywał pomysły na kolejne teksty. Czasami, jeżeli fanów ruszyło sumienie, niektóre rzeczy wracały do niego, na przykład ten kapelusz - został nim pochowany.

Michał Giercuszkiewicz, perkusista, przyjaciel Ryśka
Pamiętam nasze częste rozmowy podczas tras Dżemu. Leżeliśmy w swoich łóżkach w pokojach hotelowych, gapiliśmy się w sufit i snuliśmy marzenia. Marzenia o wielkim zespole, profesjonalnych nagraniach, wspaniałych koncertach. Największe rzeczy na tym świecie wzięły się z marzeń... Chcieliśmy tak żyć, żeby pozostawić coś po sobie. Rysiek nie bał się marzyć. Ja też. Chcieliśmy, żeby to muzyka była naszym całym życiem. Chcieliśmy też wyjechać do Ameryki, zwiedzić świat. I tak sobie puszczaliśmy wodze fantazji: "Może coś z tego kiedyś wyjdzie?"

Leszek Faliński, muzyk, przyjaciel z lat młodości
Powiedziałem wcześniej, że nigdy nie widziałem Ryśka pijanego, choć teraz, gdy wspominam o Gośce (żonie Ryśka), przypomniała mi się taka jedna sytuacja. Graliśmy na studniówce i Rysiek przesadził z alkoholem, który nam stale podsuwano. Gośka taszczyła Ryśka do domu na plecach. Czego się nie robi z miłości... Kiedyś poprosiłem go, żeby przyszedł i zaśpiewał na mojej studniówce. Układ z nauczycielami był taki, że jako zespół mamy się ubrać w eleganckie koszule i dobrze zaprezentować. Inaczej - lufa z matury! Rysiek się na to zgodził, mówiąc: "Lechu, zrobię to dla ciebie." Na studniówce zjawił się jednak tak jak chodził ubrany na co dzień, a nawet gorzej - jakby założył wszystko to, co miał akurat najgorszego. Myślałem, że go zamorduję, naprawdę.
Widziałem miny nauczycieli - nie były wcale przyjazne. Jednak wystarczyło, że zagraliśmy i wszystko minęło. Kupiliśmy ich w minutę.

Krzysztof Głuch, muzyk, znajomy
Któregoś razu nocowaliśmy w Tychach, gdzieś na działkach. Szybko zrobiło się ciemno, poodjeżdżały ostatnie autobusy w stronę Katowic. Do Ryśka nie mieliśmy nawet co iść. Jego ojciec by nas pozabijał - jestem o tym przekonany. Była już późna jesień i dość wcześnie zrobiło się naprawdę chłodno, a im dalej w noc - mroźno. W altanie rozpaliliśmy niewielkie ognisko, a później, kiedy przygasło - kładliśmy się w kartoflach, bo tak było nam cieplej. W końcu Rysiek przypomniał sobie, że w jednym z bloków, na jedenastym piętrze jest jakiś odsłonięty grzejnik i tam możemy spędzić resztę nocy. Tak też zrobiliśmy. Rano Rysiek
spoglądał na tych wszystkich ludzi, którzy dopiero co wstali, zjedli jakieś śniadanie i wychodzili do swoich zakładów pracy.
Zamyślił się i stwierdził; "Mrówki już ruszyły, muszą pracować".

Marek Kapłon - muzyk, współpracownik
Rysiek nigdy nie siadał z nami przy symbolicznej wódeczce czy piwku. Nawet jak przez moment się gdzieś pojawił, to było jasne,
że zaraz go nie będzie. Ówczesny stosunek Ryśka do alkoholu najlepiej określa anegdota zasłyszana od Jurka Styczyńskiego (gitarzysta zespołu Dżem). Razu pewnego, z wieczora, Jurek i Adam (gitarzysta zespołu Dżem) przybyli do domu Adama mocno podchmieleni, ale nie do końca wypici. Wiedzieli, że mama Adama ma schowaną w barku butelkę wódki, ale nie lubi pijącej młodzieży i dorwać się do trunku będzie naprawdę trudno. Niezrażeni tym faktem po przyjściu zaczęli upierdliwie drążyć temat. "Pani Otrębowa, proszę pożyczyć nam tę butelkę, jutro odkupimy i oddamy" - błagalnym tonem zapewniał Styka. W pewnym momencie mama Adama uległa. Kiedy jednak stawiała przyniesioną wódkę na stole, nie omieszkała powiedzieć z pretensją w głosie: "U was w zespole jedyny porządny to ten Rysiek Riedel.On nie pije, ale niestety tu nie przychodzi".

Cytaty z książki pt. „Rysiek Riedel we wspomnieniach”. Autor: Marcin Sitko

Nie przeocz

Zobacz także

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ryszard Riedel we wpomnieniach rodziny i znajomych. 29 lat po śmierci - Dziennik Zachodni

Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto