Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zofia Kossak-Szczucka. Wspomnienia wnuczki, Anny Fenby Taylor [ZDJĘCIA]

Jolanta Pierończyk
Anna Fenby Taylor obok Zofii Kossak-Szczuckiej
Anna Fenby Taylor obok Zofii Kossak-Szczuckiej Jolanta Pieronczyk
Zofia Kossak-Szczucka. We wspomnieniach wnuczki, Anny Fenby Taylor, którą można spotkać w Górkach Wielkich, w Muzeum im. Zofii Kossak-Szczuckiej powstałym w ruinach rodzinnego domu Kossaków. W tym roku minęło 50 lat od jej śmierci.

W Górkach Wielkich (gmina Brenna)jest posiadłość pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej, a potem Szatkowskiej (w tym roku minęła 50. rocznica jej śmierci). Dziś mieści się tu muzeum jej imienia, w którym często można spotkać najstarszą wnuczkę pisarki, Annę Fenby Taylor.
Doskonale pamięta babcię Zofię. Miała 16 lat, gdy widziała ją po raz ostatni, jak zwykle na wakacjach. Bo wszystkie wnuki, dzieci jej córki i syna (w sumie ośmioro) regularnie przyjeżdżały tu z Anglii na lato.
- Bardzo się nami cieszyła. Nigdy nie sprawiała wrażenia zmęczonej nami, choć dziś wiem, że na pewno nie było łatwo zajmować się taką gromadką przez cztery tygodnie – mówi Anna, córka Witolda Szatkowskiego.
Dla Zofii Kossak-Szatkowskiej był to czas, gdy starała się pokazać wnukom Polskę, nauczyć ich miłości do niej, a także zainteresować światem przyrody.
- Tu, w Górkach Wielkich, dowiadywaliśmy się na przykład, że mrówki to nie są jedne mrówki, że są różne: mniejsze, większe, w różnych kolorach, a do tego jakie mądre – wspomina Anna Fenby Taylor. – I uczyła nas szacunku do tego świata przyrody: do owadów, zwierząt, roślin. Robiła to tak, że każdy z nas, z naszym różnym doświadczeniem, jakoś to przyjmował. Tworzyła taki klimat, że przy niej w naturalny sposób wszystkie dzieci były grzeczne.
Każde dziecko było dla niej indywidualnością. – Nigdy nie traktowała nas jako grupę, a była ona spora, bo nas ośmioro, plus dzieci sąsiadów oraz dalsza rodzina z Warszawy czy Gliwic. Tu zawsze było mnóstwo osób. Wszystkie dzieci czuły się u babci dobrze. Była uosobieniem dobroci, harmonii, spokoju. Nigdy się nie gniewała, nie narzekała, miała niesłychanie pozytywne podejście do życia.
Na przyjazd dzieci tak wszystko organizowała, by być tylko dla nich i jak najwięcej im pokazać. Woziła je do Krakowa, do Warszawy, do Zakopanego. Widać było, że kocha ten kraj.
Książek dzieciom raczej nie czytała, natomiast bardzo dużo opowiadała. A miała taki głos, że dobrze się jej dobrze słuchało.

Kłopoty Kacperka, góreckiego skrzata. W Kacperka wierzył nawet Witkacy

Anna Fenby Taylor nie przypomina sobie też, żeby babcia czytała kiedykolwiek swoją baśń „Kłopoty Kacperka, góreckiego skrzata”.
- Ale Kacperek był jakby członkiem rodziny – wspomina pani Anna. - Ciocia Marychna, bratowa babci Zofii, która też tu przyjeżdżała na wakacje, tak nam o tym Kacperku opowiadała, jakby istniał naprawdę. Mówiła na przykład, że często na schodach na strych zostawiano kieliszek wina dla Kacperka. Tak jej szkoda było tego wina, że pewnego wieczora je wypiła i potem przez całą noc walczyła z kimś czy czymś o kołdrę. Cały czas coś przy jej stopach ściągało z niej tę kołdrę, którą ona nadaremnie próbowała przeciągnąć na swoją stronę. Mówiła to jako fakt. Ojciec opowiadał, że nawet Witkacy był przekonany, iż tu jest Kacperek. Często tu bywał ze swoją żoną, Jadwigą Unrug, często nocował. Przez szacunek dla gospodarzy pił wówczas niewiele, niewiele zażywał. Pewnej nocy, kiedy ponoć był całkiem trzeźwy i bez żadnych środków w sobie widział, jak nocnik mu wiruje po pokoju. Przy śniadaniu dostało się Kacperkowi, że to jego sprawka.
Wszystkie dzieci były przekonane, że Kacperek mieszka w jedynej ocalałej ze spalonego dworu szafie. Była to szafa wnękowa stojąca w kuchni małego domku babci, w którym mieszkała po wojnie.
Pani Anna nie przypomina sobie też, by również rodzice czytali im jakieś książki, natomiast zawsze czytali listy od babci. Pisała ich dużo, czasem nawet codziennie, a jak przez jakiś czas miała przerwę, to potem bardzo przepraszała. W tych listach był zawsze mały fragment dla dzieci.
- Bardzo mi się podobały jej opisy widoku z okna gabinetu. Najbardziej utkwił mi opis zimowy, kiedy babcia pisała, jakie ptaki przylatują do karmnika i nazwala to kinem św. Franciszka. Kilka razy użyła tego określenia w stosunku do widoku za oknem.
Anna jest najstarsza z wnucząt Zofii Kossak-Szatkowskiej. Najbardziej ją pamięta. Miała 17 lat, gdy babcia zmarła, ale jej najmłodszy brat zaledwie 5. Niestety, wszystkie wnuki, a nawet prawnuki pisarki mieszkają za granicą: w Anglii i Szwajcarii. O ile wnuki, zwłaszcza te starsze, znają polski, bo w Górkach zawsze mówiło się po polsku, to już prawnuki nie. Prowadzenie muzeum staje się dla rodziny problemem. Najchętniej przekazałaby je jakiejś pewnej instytucji.
Miłą niespodzianką dla rodziny był w tym roku, na 50. rocznicę śmierci pisarki, wieniec od prezydenta RP na jej grobie. Po raz pierwszy. Była też asysta wojskowa.

Imię Artystów Rodu Kossaków nosi Młodzieżowy Dom Kultury w Tychach, którym do 2018 r., przez 31 lat, kierowała Teresa Wodzicka.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zofia Kossak-Szczucka. Wspomnienia wnuczki, Anny Fenby Taylor [ZDJĘCIA] - Tychy Nasze Miasto

Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto