Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Targowisko w Lędzinach ma się dobrze

Karol Świerkot
Handel wygląda tu inaczej niż w normalnych sklepach, ale ma swój urok, który przyciąga klientów. Targowisko w Lędzinach jest jedyne w powiecie, przyjeżdża tu kilkuset sprzedawców tygodniowo

Przyjeżdżam o godzinie 6, półtorej godziny zajmuje mi rozłożenie namiotu, wyłożenie i zabezpieczenie towaru - mówi Zbigniew Ożóg z Bierunia, który od pięciu lat handluje na lędzińskim targowisku miejskim. - Stoję do około godz. 13-14 - dodaje. I tak w każdy czwartek i sobotę tutaj, plus jeszcze w inne dni w Mysłowicach i Brzeszczach. Jak przyznaje, nie jest to łatwy biznes, ale ma swój urok, szczególnie latem.

Jest sezon, są klienci
Okres od wiosny do jesieni to czas prosperity na targowiskach. Bo czym ładniejsza pogoda, tym więcej klientów.
- Kiedy jest sucho i ciepło, ludzie lubią robić zakupy na świeżym powietrzu, a nie gnieść się w zatłoczonych galeriach handlowych - przyznaje Zbigniew Ożóg.

Ale bardziej niż pogoda, na klientów jak magnes działa sezon na warzywa i owoce, które można tu dostać prosto od rolników. - Prowadzimy gospodarstwo, do Lędzin na targowisko przyjeżdżamy z Małopolski od 15 lat. Mamy m.in. własne ziemniaki, ale też inne warzywa. Teraz jest sezon na ogórki, paprykę, śliwki - mówi Barbara Molęda.

Ale i zimą da się zarobić. Bo tutaj nie ma przerwy. Nawet przy ujemnych temperaturach plac targowy w Lędzinach tętni życiem. - Tylko jak jest naprawdę duży mróz, to nie przyjeżdżam, ale tak to zawsze jestem. Trzeba się po prostu ciepło ubrać, innego sposobu na chłód nie wymyślono - mówi Zbigniew Ożóg.

Inny handel
Kto choć raz był na targowisku wie, że tutaj kupuje się inaczej niż w zwykłym sklepie. - Zawsze można się potargować, klienci lubią uszczknąć 1, 2 zł na towarze. W sklepach takiej możliwości nie ma - śmieje się Zbigniew Ożóg.

Inna jest też relacja kupujący-sprzedający. - Zasady nie są takie sztywne. Sprzedający jest jednocześnie właścicielem towaru, więc to on decyduje, czy np. przyjąć zwrot. W zwykłym sklepie ekspedientka sama zdecydować tak łatwo nie może - tłumaczy. - Ja mogę pójść na rękę klientowi i nikt nie będzie mnie z tego rozliczał.
Na targowisku przed zakupem bez przeszkód spróbujemy też np. czy jabłko jest kwaśne, albo oscypek skrzypiący. Bo degustacja towaru to tutaj nic dziwnego.

- Mamy zawsze świeży towar i klienci o tym wiedzą. Często skarżą się, że w marketach warzywa są zeschnięte, nadgnite. Dlatego wybierają targ - tłumaczy Barbara Molęda. Bo tutaj nic nie leży dłużej niż jedno czwartkowe lub sobotnie przedpołudnie. Towar schodzi na bieżąco. Na kolejny targ przywozi się świeże produkty na sprzedaż.
Stali bywalcy i konkurencja

Niemal każdy sprzedawca na lędzińskim targowisku ma już swoich stałych klientów, którzy wracają tutaj co weekend. Pan Andrzej przyjeżdża z Imielina. Zawsze po jajka, bo jak twierdzi, są po prostu świeże i smaczne. - I co z tego, że nie mają pieczątek jak te w markecie, świadczących czy pochodzą z farmy czy wolnego wybiegu? - pyta.
Ale co klient to inne gusta.

Jedni przychodzą po warzywa, inni po niemieckie słodycze czy chemię do prania. Bo znaleźć można tutaj niemal wszystko. Nawet oscypki sprzedawane przez górali. Jak wylicza Ryszard Buchta, administrator targowiska w Lędzinach, w zależności od miesiąca w jednym dniu targowym przyjeżdża od 150 do 250 sprzedawców.
- W czerwcu było nawet 261 sprzedanych stanowisk jednego dnia - zauważa Buchta.

Targ to nie tylko zakupy
Tradycje targowe w Lędzinach są bogate. Przed laty plac działał też przy ul. ks. Kupilasa oraz przed kopalnią Ziemowit. Obecnie ostało się tylko to w Hołdunowie. - Lędziny nigdy nie były miastem, tu zawsze była wieś, dlatego mamy wiejskie tradycje. Stąd sympatia do takiego tradycyjnego handlu targowego - zauważa Buchta. - Ludzie przychodzą nie tylko na zakupy, tutaj zawsze spotka się kogoś znajomego, można podyskutować, poplotkować, takiego klimatu nie ma w galeriach handlowych - dodaje.

Dlatego podczas modernizacji placu w 2007 roku miasto nie zdecydowało się na wybudowaniu hali targowej, a jedynie zadaszenie i wypuzlowanie placu. - Nie chcieliśmy tracić tego ducha targowiska, którego nie ma na halach - tłumaczy.

Podczas modernizacji zmieniła się też lekko lokalizacja placu. - Wcześniej tam, gdzie teraz jest targowisko, mieliśmy wysypany żużlem parking - zauważa administrator. Teraz nieoficjalny parking mieści się właśnie na starym placu targowym. - Nie jest to parking z prawdziwego zdarzenia, nie są wyrysowane linie. Po po prostu tak się przyjęło - dodaje Buchta. Bo brak miejsc to na lędzińskim targowisku największy problem.

Zaparkowanie w sobotę przed południem graniczy tutaj z cudem. Pełne są też parkingi pod sąsiednią Biedronką i Delikatesami. W planach wprawdzie była już budowa wielopoziomowego parkingu, jednak na planach się skończyło. Teraz miasto przymierza się do budowy nowego parkingu. - Przy wjeździe na targowisko ma powstać rondo oraz nowy parking - tłumaczy Buchta.

Administracja placu zastanawia się również nad uruchomieniem giełdy ptaków w innych dniach niż targowe. - U nas jest silne środowisko gołębiorzy i muszą jeździć do Pszczyny - zauważa Buchta. - Jest jednak problem sanitarny. Na naszym targu handluje się żywnością, a ptaki roznoszą różne choroby.

Plac musiałby być po każdej takiej giełdzie dokładnie myty. I nie ma gwarancji, że to zapobiegnie infekcjom. Dlatego mamy duże opory przed wprowadzeniem tego pomysłu w życie. Zobaczymy - wyjaśnia administrator Ryszard Buchta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto