Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szopka w Bieruniu w kościele św. Bartłomieja ma już ponad 100 figur [FOTO, WIDEO]

Karol Świerkot
W bieruńskim kościele św. Bartłomieja stoi od 60 lat. Ale początki miała w domu Wieczorków w bieruńskich Podugorach. Teraz ruchoma betlyjka ściąga do kościoła św. Bartłomieja tysiące zwiedzających. Ma już ponad sto figur

Pierwszy był góral z trąbką, który w bieruńskiej szopce bożonarodzeniowej w kościele św. Bartłomieja stoi do dzisiaj. Choć od czasu, kiedy z drewna wystrugał go Jan Wieczorek, minęło już ponad 60 lat. W tym czasie w szopce przybyło też ponad sto innych figur i dziś jest jedną z największych ruchomych szopek na Śląsku.

Choć jak wspomina Jan Wieczorek, rzeźbiarz i jeden z pomysłodawców bieruńskiej szopki, wszystko zaczęło się niepozornie. Bo pierwsza szopka powstała w jego domu.

- Brat raz pojechał na wycieczkę na ziemie odzyskane, stamtąd przywiózł fotografię ruchomej szopki z kościoła w Wambierzycach. I tak pomyśleliśmy, jeszcze wspólnie z kolegą Erichem Norasem, że też sobie taką szopkę zrobimy, ale z figurkami trójwymiarowymi. Tam były płaskie - opowiada Jan Wieczorek. Jak dodaje, w jego domu szopka była zawsze. - Brat jeszcze za Niemca kupił sobie komplet figurek z prasowanego papieru. Były pięknie malowane i stawialiśmy je pod choinkę. Ale cóż z tego, kiedy się nie ruszały. Ale pomysłowi bracia szybko wymyślili jak to zmienić.

- Uradziliśmy wtedy, że figurki pastuszków ustawimy na aluminiowym pierścieniu, który będzie podłączony do elektrycznego silniczka. I to będzie ta droga po której będą szły. W środku ustawiliśmy grotę i pozostałe figurki - opowiada. Jednak figurki z papieru były zbyt lekkie na ruchomą szopkę. - Dlatego te chłopki trzeba było już wystrugać z kory albo drewna - zaznacza Jan Wieczorek.

Tak też powstał podział obowiązków przy wspólnej pracy nad domową szopką. - Erich kombinował materiały, brat majstrował przy mechanizmach, a mi przypadło struganie i malowanie figurek - wymienia. Praca pomysłowego trio z bieruńskich Podugorów, nie została niezauważona. Bo betlyjką zainteresował się ówczesny proboszcz kościoła św. Bartłomieja Jan Trocha. - Był proboszczem nowatorem, jak przyszedł na kolędę i zobaczył naszą betlyjkę, powiedział, że w kościele by się taka przydała, tylko większa.

Na następny rok już był betlyjka w kościele. Robiły przy niej całe Podugory - wspomina.
Jan Wieczorek nadal rzeźbił w drewnie miniaturowe figurki, ale na ich wzorze wykonywał te do kościoła. - Każda miała ponad 25 cm, ale, że to już było za dużo strugania, to szkielet był z drutu, tylko główka drewniana - tłumaczy. - Potem ubierało się je w łaszki co dziołchy poszyły.

Z czasem w szopce pojawiło się też więcej elektroniki. - Dołączył do nas Rysiek Gawlików, dobrze znał się na elektronice. Dzięki niemu góral z trąbką nie tylko ją podnosił, ale też na niej grał kolędy, bo z figurka zsynchronizowano ukryty magnetofon.

Szopka w Bieruniu w kościele św. Bartłomieja ma już ponad 100 figur

Kolejne ruchome figurki, które stanęły w bieruńskiej szopce, to cieśle piłujący drewno, drwal, co patyki rąbie, doszły też barany, które bodły się rogami i pastuszek siedzący przed ogniskiem. - Adam Borczyków zrobił model z bramami i wieżą, przez bramę przechodzili trzej królowie, którzy przed dzieciątkiem się kłaniali. Z kolei Alfred od Bijoków zrobił babę z maselniczką, kobietę z kolebką, praczkę oraz wrzeciono.

Bo jak podkreśla Wieczorek, zamysł był taki, aby pokazać w szopce ginące fachy. - Tego dziś nie ma, zanikły - przyznaje. Ale w szopce zaczęły pojawiać się też figurki osób zasłużonych dla Bierunia i kościoła. - Pierwsza była siostra Gonzagia, która uczyła tu dzieci katechezy. Bardzo ważna była figurka ks. Popieuszki, która powstała po jego śmierci. To było bardzo przygnębiające wydarzenie. Ksiądz do dziś chodzi do naszej stajenki - opowiada twórca szopki.

Od kilkunastu lat w szopkę zaangażowany jest też Norbert Figiel, który co roku wprowadza do szopki nowe postacie. - Stolarz, szlifierz, pszczelarz, szewc, ale też papież, to jego robota - podkreśla Wieczorek. - Z kolei jego małżonka szyje i naprawia ubranka, bo po tylu latach widać na nich ząb czasu.

To z czego dziś najbardziej dumny jest pomysłodawca betlyjki, to zaangażowanie kolejnych pokoleń bierunian w jej rozwój. - Ta szopka była skromna, a dziś zajmuje pół kaplicy. To jest bieruńskie dzieło, które trzeba kontynuować - zaznacza Jan Wieczorek.
Bieruńską szopkę każdego roku odwiedza kilka tysięcy zwiedzających. Wpisy w księdze gości są nawet z Kanady.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto