Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rafał Wojaczek zmarł 11 maja 1971 r. Pięćdziesiąt lat minęło. Dlaczego uznany poeta popełnił samobójstwo?

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
Zdjęcie Rafała Wojaczka zamieszczone w książce Macieja Szczawińskiego pt. "Rafał Wojaczek, który był"
Zdjęcie Rafała Wojaczka zamieszczone w książce Macieja Szczawińskiego pt. "Rafał Wojaczek, który był" Jolanta Pierończyk
Rafał Wojaczek zmarł 11 maja 1971 r. Pięćdziesiąt lat minęło. Dlaczego uznany poeta popełnił samobójstwo? Przypominamy m.in. książkę Macieja Szczawińskiego pt. "Rafał Wojaczek, który był", której drugie wydanie wyszło w 25. rocznicę śmierci

Rafała Wojaczka znaleziono martwego 11 maja 1971 r. w wynajmowanym mieszkaniu we Wrocławiu. Pięćdziesiąt lat temu to też był wtorek.

„Siedział pod ścianą z głową opartą o kolana, a obok leżał skrawek gazety z wypisanymi środkami, jakie zażył. Miał 25 lat”, napisał Maciej Szczawiński z Radia Katowice w swojej książce „Rafał Wojaczek, który był” (drugie, poprawione wydanie ukazało się w 1996 r., w 25. rocznicę śmierci poety). Zbierając materiały do tej książki, poznał rodziców swojego bohatera, braci - Piotra i Andrzeja, dawnych kolegów...

- Trudny był zawsze, ale trudny jak człowiek nie mogący sobie ze sobą dać rady. I któremu jednocześnie nie można pomóc. Rafałowi ciążyło życie, on się męczył, z czasem coraz okropniej - usłyszał od matki poety, Elżbiety z Sobeckich Wojaczkowej.

- Ostatnie dwa lata życia Rafała to było czekanie na wiadomość o jego śmierci - wyznał autorowi młodszy brat poety, Andrzej Wojaczek, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu.

A matka powiedziała jeszcze: „Nigdy nie ukrywał przede mną, co zamierza zrobić. W ostatnich latach nieraz słyszałam: „To nieuniknione, mama, tak być musi, a ty się musisz z tym jakoś pogodzić”. Świadomie dążył do samounicestwienia”.

Ze wspomnień kolegów Rafała Wojaczka z LO im. Karola Miarki w Mikołowa Maciej Szczawiński zbudował sobie portret swojego bohatera jako bardzo wysokiego, barczystego blondyna w okularach, niezgrabnego i kanciastego o fenomenalnej pamięci i niezwykłych zdolnościach.

Mnóstwo czytał. Już w liceum zaczynał tłumaczyć poezję niemiecką i angielską. Miał niespełna 16 lat, kiedy zachwycił się „Doktorem Faustusem” Manna i o wrażeniach próbował z kimś rozmawiać, ale koledzy nie byli gotowi do takich rozmów. Wszyscy zgodnie przyznali się Szczawińskiemu, że „nie pasował w ramy tamtej szkoły” i opowiadali o konfliktach Rafała z nauczycielami.

- Widziałem, że go nie lubią. A później zauważyłem, że się go bali! Jego dowcipu... On był chyba dla nich za mądry - mówił Szczawińskiemu Edward Wojaczek.

Liceum kończył Rafał Wojaczek w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie 16 stycznia 2016 r. jego imieniem nazwano rondo u zbiegu ulic Kozielskiej, Reja i Tartacznej.

- Wojaczek przed samobójczą śmiercią w 1971 roku mieszkał, a potem pomieszkiwał na Pogorzelcu z ojcem - nauczycielem w kędzierzyńskim ogólniaku. Wojaczek podróżował pociągami. Nieraz pewnie w drodze na dworzec przechodził przez skrzyżowanie, na którym teraz znajduje się rondo. To jeden z najwybitniejszych współczesnych polskich poetów - tłumaczono wybór patrona ronda.

Tabliczkę z nazwiskiem poety odsłoniły jego wnuki, Milena i Bartłomiej Janusowie. W imieniu obojga Bartłomiej podziękował za pamięć o dziadku i docenianie jego twórczości.

Odsłonięciu ronda towarzyszyła konferencja pt. „Kędzierzyńskie ślady Rafała Wojaczka”, w której swoje wystąpienia mieli m.in. Maciej Melecki, dyrektor Instytutu Mikołowskiego i jego pracownik, Krzysztof Siwczyk, odtwórca tytułowej roli w filmie „Wojaczek” Lecha Majewskiego (projekcja filmu była jednym z punktów tego wydarzenia) oraz Konrad Wojtyła, przewodniczący jury tegorocznego Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Rafała Wojaczka w Mikołowie.

Po maturze w 1964 r. Rafał Wojaczek zdał na polonistykę do Krakowa i - jak pisze Maciej Szczawiński w swojej książce - może by skończył, gdyby nie konflikt z łacinnikiem.

- Kłopoty miał jeszcze dlatego, że poddał się jakimś badaniom, a tam stwierdzono „psychopatyczną osobowość” czy coś w tym rodzaju. Mój syn oświadczył wtedy ze złym uśmiechem, że „jest naznaczony” i że dalszy pobyt w Krakowie już go nie interesuje. Krótko potem przeniósł się do Wrocławia i wtedy zaczęło się najgorsze. Te noce w lokalach, pijaństwo... - opowiadał Szczawińskiemu Edward Wojaczek.

O „tym naznaczeniu” pisał 25 września 1964 r. (miał więc niespełna 19 lat, które skończył dopiero 6 grudnia) do 17-letniej wówczas Stefanii Cisek, koleżanki z Harcerskiego Ośrodka Wodnego w Wiśle Wielkiej:
„We Wrocławiu zgłoszę się do kliniki psychiatrycznej - drażni mnie i ciąży owo wieszczowe „rozpoznanie” z Krakowa, kwalifikujące mnie jako „psychopatę” i jeszcze numer statystyczny choroby 259. Bardzo przyjemnie być naznaczonym”.

W tym samym liście, pisanym o północy, na trzy godziny przed wyjazdem z Mikołowa do Wrocławia, dokładnie opisuje cierpienia, jakich doznaje: „Nie mogę znieść tłumu, wydaje mi się, że jestem deptany, że łażą po mnie mrówki, szczury i pochylam się coraz niżej, przelatując ulicami jak wariat. U siebie w Mikołowie boję się wyjść na ulicę. (...) Ciągły hałas, i boję się ludzi, bardzo się boję. (...) Ja nie jestem zdolny do znoszenia towarzystwa. Ja naprawdę marzę, by w promieniu nastu kilometrów nie było nikogo”.
Pisał w tym liście wprost: „Uciekam ze Śląska do ciszy i bezgwaru - do Wrocławia”.

Tuż przed śmiercią, jak pisze Szczawiński w swojej książce, przyjechał do Mikołowa.

- Był w bardzo złym stanie. Bał się, zwyczajnie się bał - wspominał przyjaciel Rafała, Rudolf Szwajcer, który spieszył się wtedy do pracy i nie miał czasu z nim porozmawiać.

W sobotę, 8 maja 1971, niespodziewanie, odwiedził matkę. Pozostał do poniedziałku. „Kiedy się pożegnali i już wychodził, nagle wraca od drzwi. - Złapał mnie za ręce i tak stoi. Więc pytam: „Co się dzieje, Rafuś?”, bo on się raczej tak wylewnie nie zachowywał. Nic. Patrzy na mnie bez słowa. Chciałam - jak matka - przytulić go jeszcze na chwilę, ale wtedy powiedział mi tak, dokładnie zapamiętałam: „Mama, już nie czas na sentymenty. A ty się już nie martw o mnie”. (...) Wiedziałam, że on się żegna”, czytamy w książce pt. „Rafał Wojaczek, który był”.

Nazajutrz znaleziono go martwego. Pogrzeb odbył się 14 maja. Rafał Wojaczek spoczął na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto