Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marian Ryglewicz nie żyje. Odszedł Człowiek wielkiego formatu

Jolanta Pierończyk
Marian Ryglewicz
Marian Ryglewicz Archiwum rodzinne
Marian Ryglewicz nie żyje. Odszedł Człowiek wielkiej klasy. W ostatnich latach był naczelnikiem Wydziału Promocji starostwa powiatowego w Bieruniu, ale nigdy nie przestał być dziennikarzem. Przez wiele lat związany był z różnymi tytułami prasowymi, także z Dziennikiem Zachodnim. Przez kilka lat kierował tygodnikiem tyskim.

Marian Ryglewicz nie żyje - ta wiadomość zmroziła wszystkich, do których docierała.

Marian Ryglewicz zmarł w sobotę, 22 września, przeżywszy 62 lata. Pogrzeb odbędzie się w środę, 26 września, o 8.45 w kościele św. Józefa Robotnika w Świętochłowicach.

Marian Ryglewicz był Człowiekiem wielkiego formatu. Uosobienie kultury, szarmancji. Mistrz słowa, celnych ripost, bon motów. Niezwykle rzetelny we wszystkim, co robił. Zawsze można było na Niego liczyć. Chyba nie ma nikogo, kto mógłby cokolwiek złego na Jego temat powiedzieć.

Piotr Czarnynoga, były starosta bieruńsko-lędziński, jeden z przełożonych śp. Mariana Ryglewicza:
Bardzo ciężko przeżyłem wiadomość o śmierci Mariana Ryglewicza. Już podczas niedawnych obchodów 20-lecia powiatu smutno mi się zrobiło z powodu Jego nieobecności. To był Człowiek, który choć z zewnątrz [mieszkał w Tychach - red.], nie z powiatu, to jednak poprzez swoje ogromne zaangażowanie w pracę na rzecz powiatu i Jego wielki profesjonalizm, był jakby częścią naszego środowiska.
Powiem wręcz, jako jego wcześniejszy przełożony, że przez profesjonalizm, ciepło, jakim emanował oraz twórcze podejście do swoich obowiązków stał się człowiekiem niezastąpionym dla starosty. Zastanawiałem się czasem, na czym polega fenom Mariana Ryglewicza i myślę, że wynika to z tego, iż bardzo utożsamiał się z tym, co robił i miejscem, dla którego pracował. Należał do bardzo wąskiego grona osób, z których zdaniem bardzo się liczyłem. Wielokrotnie prosiłem Go o opinię w różnych tematach i zawsze miała ona dla mnie ogromne znaczenie. Nie ukrywam, że mam słabość do literatury, dowcipu i ludzi z polotem, a Marian taki właśnie był. Do starostwa i powiatowej polityki wnosił ogładę, polot i spojrzenie człowieka z salonów, oddech wielkiego świata. Marian Ryglewicz zadawał kłam powszechnej opinii o tym, że nie ma ludzi niezastąpionych. Jego to nie dotyczy. Jego nikt nie zastąpi. Nie ma drugiego człowieka, który miałby w sobie i Jego kompetencje, profesjonalizm, ale i urok osobisty, wysoką kulturę bycia, szlachetność, mądrość oraz niezwykłe ciepło. Z takimi ludźmi, pięknymi duchowo i wartościowymi, jak Marian Ryglewicz lubimy pracować, lubimy przebywać. Oni wiele wnoszą w miejsce, w którym są. Mariana Ryglewicza będzie bardzo brakować. Jego nieobecność będziemy odczuwać na każdym kroku

Grzegorz Sztoler, dziennikarz, archiwista Dziennika Zachodniego:
Nie mogę uwierzyć, że Go nie ma. Zadzwoniła do mnie Pani Ryglewiczowa (w poniedziałek, 24 września, o 14.19). Myślałem, że dzwoni Marian, jak zwykle, rozmowa z jakąś puentą. Ale nie, nie tym razem.
Informacja była o pogrzebie. Pytałem dwa razy... Nie mogłem uwierzyć. Akurat byłem w miejscu, gdzie Marian pracował przez lat kilkanaście - w starostwie w Bieruniu. Płacz. Agnieszka płacze. Zdzisław, łamie się mu głos. Informację przekazuję. Trafia do starosty, odwołuje wyjazd do Czech. Zbiegowisko, wieść się roznosi. Poruszenie, i smutek, duży smutek tych ludzi. Wracam.
Marian. Jaki był? Był moim pierwszym szefem, w tygodniku "Nowe Echo". Był jak ojciec, życzliwy i surowy. On mi oszlifował język, uwrażliwił na ludzi, skierował mój świeży historyczny umysł na sprawy ludzkie, teraźniejsze. Marian... mijały lata. Kiedy zaczął pracę w Starostwie, był mi zawsze życzliwy. Kibicował moim dokonaniom. Zresztą łączył nas humor - podobno podejście na świat, z dystansem do wszechobecnej głupoty i patosu. Z tego wynikała wrażliwość na rzeczy małe, ale ludzkie, pełne humanizmu. Marian ciekawie opowiadał o swoich rodzinnych stronach, podróżach, wędrówkach. Był znakomitym gawędziarzem. Empatycznym rozmówcą - to znaczy takim, który nie zagaduje, ale rozmowa z nim zawsze czegoś uczy. Albo prowadzi do czegoś mądrego.
Czego żałuję? Że nie doniosłem mu ostatniego numeru "Fabryki Silesii", tego o Tychach i Ziemi Pszczyńskiej, z moim tekstem. Marian nie mógł go zdobyć, a ja go miałem w torbie, i jeszcze w czwartek dzwoniłem, bo chciałem mu go donieść... Telefon jednak milczał, Marian zmarł, nie lepiej powiedzieć - odszedł w sobotę...
Najbardziej żałuję, że muszę o Nim pisać w czasie przeszłym. Że z moim Mistrzem nie zamienię już słowa. Mądrego, pełnego humoru i dystansu do wszechobecnej głupoty. To miało swój urok. Marian był poza tym wzorem elegancji, szacunki dla drugiego człowieka, rozmówcy. I wzorem erudyty, zawsze czymś zaskakiwał, mądrością, powiedzeniem...
Tyle, że najbardziej boli, że takich Ludzi, Bliskich Osób ubywa... Kogo jeszcze zabierze Bóg? Czemu - skoro jest taki dobry - pozbawia nas takiej serdeczności, dobroci, jaką emanował nasz Przyjaciel?
Chyba mam o to do Boga żal. Słuszny

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marian Ryglewicz nie żyje. Odszedł Człowiek wielkiego formatu - Tychy Nasze Miasto

Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto