Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LO w Bieruniu: Mistrzowie sezonu w klockach lego

Jolanta Pierończyk
Sekcja robotyki w LO w Bieruniu
Sekcja robotyki w LO w Bieruniu Jolanta Pierończyk
LO w Bieruniu: W tym roku szkolnym sekcja robotyki Roberta Romantowskiego stawała na podium w dwóch turniejach międzynarodowych i czterech ogólnopolskich, czasem zajmując na tym podium wszystkie miejsca. Sekcja ta jest częścią dodatkowego przedmiotu w LO w Bieruniu o nazwie "obsługa programów inżynierskich".

Świetnie nas wprowadził w ten świat lego. Ja osobiście spodziewałem się teorii, a tu: „Zbudujcie robota, który by jeździł”. Zbudowaliśmy. „To teraz spróbujcie dodać przerzutki”. Dodaliśmy. A jak to jeździło i to całkiem fajnie, to usłyszeliśmy, żeby spróbować dodać dwa silniki, żeby robot jeździł na czterech silnikach. Dodaliśmy. Wtedy pan powiedział: „Dobra, już więcej z niego nie wyciśniecie, więc spróbujcie teraz sami coś wymyślić, żeby jeździło jeszcze szybciej i jeszcze lepiej”. Okazało się, że jeździ za szybko i trzeba było coś odjąć, albo nie jeździło w ogóle i sami musieliśmy znajdować rozwiązanie

– mówi Bartek Wanot, pierwszoklasista z LO im. Powstańców Śląskich w Bieruniu, o Robercie Romantowskim, nauczycielu prowadzącym słynną sekcję robotyki, która od kilku lat zajmuje miejsca na podium w różnych turniejach.

- _Wszystko zaczęło się 6-7 lat temu, kiedy nasza szkoła brała udział w projekcie „Partnerzy w nauce”. Razem z nami to tego projektu były wytypowane 83 inne szkoły w Polsce i tam było kilka sekcji, m.in. sekcja informatyczna. Ponieważ mieliśmy wolną rękę w realizacji projektu, to wpadłem na pomysł, żeby wykorzystać klocki lego. Akurat pojawiły się zestawy o nazwie Lego Mindstroms (robot, którego można było programować w dowolnym języku informatycznym), więc postanowiłem postawić na zabawę, łącząc ją z preorientacją zawodow_ą – opowiada Robert Romantowski, absolwent bieruńskiego ogólniaka, teraz nauczyciel informatyki.

Klocki porwały nie tylko bieruńskich licealistów. I zaczęły pojawiać się dyscypliny prawie sportowe z wykorzystaniem lego.

- Na turniejach ogólnopolskich czy międzynarodowych dyscyplin związanych z robotyką jest kilkanaście, nas interesują dwie: lego line follower i lego sumo. Pierwsza polega na tym, że tworzy się maszynę i programuje się ją tak, żeby w jak najkrótszym czasie przejechała trasę wyznaczoną na białym tle. Jest to o tyle trudne, że musi to być maszyna na tyle precyzyjną, żeby przejechała tę trasę i na tyle szybką, żeby zrobiła to w dobrym czasie. W drugiej konkurencji są, które spychają się wzajemnie z tarczy – mówi Robert Romantowski.

Nad lego line follower bieruńscy licealiści pracują od czterech lat, doświadczenia z lego sumo zaczęli w tym roku szkolnym.

W tym roku szkolnym na dwóch turniejach międzynarodowych, w Rybniku i Opolu, ekipie Roberta Romantowskiego udało się zająć miejsca na podium: w Rybniku wszystkie (pierwsze, drugie i trzecie) w kategorii lego line follower, w Opolu – pierwsze i drugie. Podobnie było w tym roku na turniejach ogólnopolskich; w Poznaniu Bieruń zajął wszystkie miejsca na podium, w Gdańsku – pierwsze dwa.

Najfajniejsze w tych turniejach jest to, że to trochę przypomina to, co się dzieje w formule 1. tzn. na samym początku nikt nie wie, jak poszczególne ośrodki poszły do przodu i co zaprezentują na starcie. A później cała zabawa polega na tym, żeby podpatrywać najlepszych i zastanowić się, co takiego zrobili, że są najlepsi. Bo konstrukcję widać, a programu nie i tego trzeba się domyślić, a potem starać się przegonić. To jest walka na pomysły. I zawsze jest tak, że z każdym turniejem w sezonie dysproporcje pomiędzy ośrodkami się wyrównują – mówi nauczyciel.

W Rybniku i Poznaniu uczniowie z LO w Bieruniu brylowali, w Gdańsku – końcem maja - już poczuli na plecach oddech konkurencji, a początkiem czerwca utrzymali już tylko jedno miejsce na podium. Pierwsze.

Tak czy inaczej, królami tego sezonu w lego line follower są licealiści bieruńscy, natomiast w lego sumo – uczniowie Zespołu Szkół Technicznych im Staszica w Rybniku.

- Wszystkie linijki programu pisali sami uczniowie, każdy klocek w konstrukcji to są tylko i wyłącznie ich pomysły. Ja programowania uczę przez dwie-trzy godziny jako wprowadzenie, a potem już pracują sami i ci, którzy chodzą na sekcję, wychodząc ze szkoły, są dużo mądrzejsi ode mnie – przyznaje nauczyciel.

W tym roku sekcja liczyła 17 osób, teraz, po odejściu maturzystów, zostało 10. – Grupa nie może liczyć więcej niż 20 osób, bo jesteśmy ograniczeni ilością klocków – tłumaczy nauczyciel.

Sukcesy uskrzydlają, ale nie rozwijają tak jak… porażki.

Najbardziej rozwijają porażki, zwycięstwa budują sztuczne przekonanie, że jest się najlepszym i że tak już będzie. Natomiast każda porażka pokazuje, że jest coś, nad czym trzeba pracować. Sam wynik to wypadkowa programu, konstrukcji, dużej dozy szczęścia i doświadczenia, które pozwala nie tylko szybko wyciągnąć wnioski z porażki, ale i radzić sobie ze stresem

– mówi Robert Romanowski, dodając, że przyczyną obecnych sukcesów Bierunia jest… porażka w Gdańsku, na Trójmiejskim Turnieju Robotów.

- Dwa lata temu mieliśmy taką sytuację, że nie było turnieju, gdzie nie byliśmy na podium. I pojechaliśmy na Trójmiejski Turniej Robotów oraz Roboxy, gdzie tylko raz udało się nam zająć miejsce na podium, a tak mieliśmy same dalsze miejsca. Po tej porażce młodzież tak kombinowała od strony programistycznej i konstrukcyjnej, aż udało się wejść na poziom, gdzie nie ma przeciwników – opowiada nauczyciel

Turnieje robotów to jednak nie tylko szkoła pokory i motywacja do doskonalenia się, ale czas także lekcja fair play i to się zdarzyło także na turnieju w Gdańsku.

- Był to jeden z naszych pierwszych turniejów, a za przeciwników mieliśmy przyszłych wicemistrzów Europy (studentów Politechniki Warszawskiej). Fantastycznie poszło nam w kwalifikacjach, ale w finale się nie udało. I ci warszawiacy podchodzą do nas i mówią: „Macie całkiem fajny program, ale złą konstrukcję. Jak chcecie, możemy wam pomóc”. Poprosiłem, żeby nam tylko powiedzieli, co mamy źle, żeby nie było gotowej podpowiedzi – wspomina nauczyciel.

Na tym turnieju doszło jednak do całkiem zaskakującego finału. Otóż studenci warszawscy, którzy zajęli wszystkie miejsca na podium, podeszli do sędziów i powiedzieli, że wycofują wszystkie roboty (mieli ich kilka) za wyjątkiem tego najlepszego, żeby inni też się dostali na podium, bo grają drużyny, a nie roboty. - _Moi uczniowie byli całkowicie zaskoczeni, bo do tej pory znali tylko wyścig szczurów i wydawało się im, że przeciwnikiem nie tylko trzeba wygrać, ale najlepiej jeszcze zgnieść go personalnie. A tu zwycięzca nie tylko nie chce przeciwnika zgnieść, ale jeszcze przychodzi, uśmiecha się i mówi: „świetne rzeczy robisz, ale możesz być jeszcze lepszy. Mogę ci pomóc” _– opowiada.

Sami uczniowie są oczywiście ogromnie dumni ze swoich osiągnięć, ale najważniejsze jest to, co powiedział Krzysztof Grzesica: Całe zawody i nasze osiągnięcia pokazują, że jak się czegoś pragnie, to można to zdobyć. Jesteśmy liceum i to z małej miejscowości, a zajmujemy pierwsze miejsca nawet w starciu ze studentami z politechniki.

Ile trzeba czasu poświęcić w ciągu tygodnia czy nawet dnia, żeby dojść do takich sukcesów?

- W ostatnim tygodniu przed turniejami, to codziennie po cztery godziny, ale zazwyczaj to dwie godziny w tygodniu, czasem trzy. Jest też możliwość zabrania robota do domu na weekend, wtedy można więcej nad nim popracować – mówi Julia Kołodziej.

- Ta sala jest cały czas otwarta i jak ktoś nie idzie na WF czy inne zajęcia, to może tu przyjść, wziąć roboty i programować – mówi Aleksander Kulpa z I klasy.

- _Mieliśmy raz taki rekord, że dostaliśmy klucz do sali o ósmej, a wyszliśmy stąd o siedemnaste_j – mówi Julia.

- To jest dla nas zabawa i jak się jej oddajemy, to tracimy poczucie czasu – dodaje Krzysztof Grzesica.

O nauczycielu mówią w samych superlatywach. Prawdziwy wzór mistrza.

- Jest bardzo motywujący. Jest naszym doradcą i wsparciem. Stara się, żebyśmy byli samodzielni. I to my sami robimy te roboty, a on interweniuje dopiero wtedy, jak mamy problem - mówi Weronika Klima, pierwszoklasistka.

- Jak mamy problem lub nie wiemy, co dalej robić, to rzuca pomysły. Jest bardzo pomocny – dodaje Olek Kulpa.

- Nie zawsze są to dobre pomysły, ale chodzi mu o to, żebyśmy spróbowali i sami przekonali się, które rozwiązanie się opłaca zastosować w robocie, a których się nie opłaca – mówi Krzysztof.

Każdy z sekcji Roberta Romantowskiego myśli o informatyce, robotyce czy programowaniu. Bartek skłania się tez kierunku tworzenia gier komputerowych. na razie przed nimi rok lub dwa pracy pod okiem pana Romantowskiego.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto