Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobieca Twarz woj. śląskiego 2020 w kategorii Córki - Marlena Lysko z Lędzin. Rozmowa

Jolanta Pierończyk
Marlena Lysko
Marlena Lysko Lycyna Nenow
Kobieca Twarz woj. śląskiego w kategorii Córki - Marlena Lysko z Lędzin. Kobieta, która wie, czego w życiu chce. Umie walczyć o to, na czym jej zależy i rezygnować z rzeczy, które miałyby ją osłabiać. W swoje otoczenie stara się wnosić dobrą energię. Życiową mądrość czerpie z Biblii, choć z Kościołem rozstała się wiele lat temu. Marlena Lysko z Lędzin będzie reprezentować Śląsk w plebiscycie "Kobieca twarz Polski".

Lubi pani rywalizacje, konkursy?
Rywalizacji - nie; źle mi się kojarzą. Na ogół nie są przyjemne. Lubię natomiast konkursy, w których chodzi o zabawę, choć nieczęsto w nich biorę udział.

Jak znalazła się pani w naszym plebiscycie?
To był odruch. Zobaczyłam na Facebooku informację o tym plebiscycie i coś mnie pchnęło, żeby wysłać zgłoszenie. Nie wiedział o tym nikt z rodziny ani z bliskich znajomych. Wiedzieli jedynie znajomi z Facebooka. Tym bardziej więc cieszę się, że udało mi się znaleźć w pierwszej dziesiątce.

...a potem być tą jedyną, która otrzymała tytuł "Kobiecej Twarzy woj. śląskiego" w kategorii "Córki". Co on dla pani znaczy?
Jest wspaniałą niespodzianką, bo startując w tym plebiscycie, nie liczyłam na nic. Miała to być tylko zabawa,doświadczenie czegoś nowego, innego.

Czy to coś zmienia w pani życiu?
Podczas Forum Kobiecości, które było spotkaniem wszystkich laureatek, poznałam wiele ciekawych kobiet, które w życiu hołdują podobnym wartościom, a z trzema udaje się utrzymywać SMS-wy kontakt. Bardzo miło było otrzymać właśnie od nich gratulacje, kiedy okazało się, że przeszłam do ogólnopolskiego finału. Bardzo sobie to cenię.

Jest pani kobietą przebojową?
Przebojową? Można powiedzieć, że dorosłam do takiego nastawienia do życia. Oczywiście, zawsze staram się liczyć z innymi ludźmi, ale też nie odpuszczać, gdy mi na czymś zależy. Przeczekać, gdy trudniej, ale nie rezygnować. Nie zawsze tak było. Raczej należałam to tych cichych, spokojnych. Do przebojowości dojrzewałam z wiekiem.

Z wiekiem doskonali się pani także w języku łagodności. Kiedy po raz ostatni panią poniosło i może padły nawet mocne słowa?
Nie pamiętam. Raczej staram się panować nad emocjami. Dość wcześnie zrozumiałam, że łagodnością można naprawdę wiele osiągnąć i tak też postępuję. Kiedyś, gdy mnie ktoś zirytował, to odwracałam się, odchodziłam, a potem unikałam takiej osoby. Z czasem dojrzałam do tego, że nie musimy się ze wszystkimi lubić, ale powinniśmy dbać o poprawne relacje, jeśli tworzymy jakiś zespół. Dlatego teraz już nie uciekam od trudnych ludzi, ale staram się stawić im czoła, próbować rozmawiać, by nie podtrzymywać napiętej sytuacji, ale w miarę możliwości ją rozładowywać.

Co się takiego w pani życiu zdarzyło, że zaczęła pani stosować język łagodności?
To długa historia. Zaczęło się od tego, że kiedy miałam pięć lat, dostałam od babci Biblię dla dzieci. Babcia była bardzo religijna i bardzo mocno rozwijała we mnie wiarę w Boga. Mieszkaliśmy tuż przy kościele, więc często tam z babcią chodziłam, a potem już sama codziennie uczestniczyłam we mszy, nawet dwa razy dziennie - przed i po szkole. Bóg był dla mnie bardzo realną istotą, mocno wierzyłam, że zawsze mogę na niego liczyć. Że zawsze mi pomoże. I to się nie zmieniło. Nadal głęboko w Boga wierzę, modlę się i czytam Biblię, ale do kościoła nie chodzę. Bardzo rozczarowali mnie ludzie Kościoła. I kiedy miałam 18 lat, zdecydowałam, że nigdy więcej do kościoła nie wrócę. Dwa miesiące po takiej decyzji zapukali do moich drzwi świadkowie Jehowy. Od nich dostałam drugą w życiu Biblię. Zaczęłam ją czytać i znajdować odpowiedzi, których nigdy nie dawały mi ani lekcje religii, ani obecność w kościele. W Biblii znalazłam wskazówki do dobrego życia. W Księdze Przysłów jest m.in. zdanie: " Język łagodny miażdży kości". Wystarczy te zasady stosować. Ja przekonałam się, że działają.

Ma pani w głowie jakieś inne cytaty?
Bardzo wiele. Na przykład: "Majątek bogatego jest jego warownym miastem, w jego wyobraźni jest jak mur obronny" czy "Pycha poprzedza upadek, a wyniosłość potknięcie".

Ulubiona książka?
Bardzo bliska jest mi psychologa. Bardzo wiele na ten temat czytam, zwłaszcza ze sfery relacji międzyludzkich. Ostatnio duże wrażenie zrobiły na mnie książki „Moc słowa: nie sztuka podejmowania decyzji” (autor: Ulrike Dahm) oraz„Czy wiesz, kogo kochasz” Zuzanny Celmer.

Ulubiona muzyka?
Z lat 90. Zwłaszcza piosenki Phila Collinsa i Celine Dion.

Film?
"Impossible" oraz "Pani Doubtfire" z Robinem Williamsem.

Jak się pani widzi za 10 lat?
Jako stylistka włosów. We własnym salonie fryzjerskim.

Jeśli ktoś miałby pani sprawić prawdziwą przyjemność, to...?
Taką przyjemność zrobił mi właśnie "Dziennik Zachodni". Jest w tym wszystko co lubię: zdjęcia, makijaż, fryzjer...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tychy.naszemiasto.pl Nasze Miasto