Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kajko i Kokosz w języku śląskim. Tłumacz Grzegorz Buchalik zdradza nam kulisy powstania albumu "Kajko i Kokosz we Krajinie Borostraszkōw"

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
"Kajko i Kokosz we Krajinie Borostraszkōw" - komiks wydany w języku śląskim
"Kajko i Kokosz we Krajinie Borostraszkōw" - komiks wydany w języku śląskim Egmont
Rozmowa z Grzegorzem Buchalikiem, który jest tłumaczem komiksu "Kajko i Kokosz we Krajinie Borostraszkōw" wydanego przez Egmont w języku śląskim.

Jest Pan tłumaczem komiksu „Kajko i kokosz we Krajinie Borostraszków”, który ukazał się w języku śląskim nakładem wydawnictwa Egmont. Czyta Pan komiksy?

Komiksy o Kajko i Kokoszu znam i czytałem, ale w dzieciństwie sięgałem częściej po Kaczora Donalda oraz Asteriksa i Obeliksa. Pomysł tłumaczenia komiksu Janusza Christy wyszedł od Egmontu. Najpierw to ja zaproponowałem wydawnictwu tłumaczenie innego komiksu, ale nie będę zdradzał szczegółów, bo może się jeszcze uda to zrealizować. Wydawnictwo Egmont zaproponowało mi tłumaczenie komiksu o Kajko i Kokoszu, do którego przekładu ma prawa. Ten komiks ukazuje się w różnych językach, był już wydawany m.in. po podhalańsku i po kaszubsku. Chętnie podjąłem się tłumaczenia.

Jak wygląda tłumaczenie z punktu widzenia tłumacza. Czy najpierw czyta Pan całość, a później tłumaczy poszczególne kadry i strony? Borostraszki to Pana pomysł?

To neologizm, który stworzyłem. Faktycznie na początku czytam całość i wszystko układam sobie w głowie. Przy niektórych słowach trzeba się bardziej zastanowić. Dotyczy to m.in. imion i nazw własnych. Tłumaczenie komiksu to pole do popisu dla tłumacza i jego wyobraźni. Po przeczytaniu całości tłumaczę po kolei wszystkie strony i po jakimś czasie wracam do tekstu ponownie. Mam również dwóch zaufanych korektorów, którzy przekazują mi sugestie. Na koniec nadaje całości ostateczną wersję.

Zdradzi Pan jakie jeszcze neologizmy pojawiają się w albumie „Kajko i Kokosz we Krajinie Borostraszków”?

Największe możliwości stwarzają imiona, określenia bohaterów. Oczywiście imion Kajko i Kokosza nie zmieniłem, ale przekładu wymagały np. imiona określające charakter danego bohatera. Mamy w oryginale Zbója Łamignata, który w śląskiej wersji jest Kościoszczyrkiem od szczyrkanio kości. Zbójcerze to u mnie Chacharcyrze. To takie przewrotne nawiązanie do harcerzy, ale takich harcerzy chaharów, niegrzecznych.
Celem wydania komiksu w języku śląskim jest promocja języka śląskiego.

W ostatnich latach pojawia się coraz więcej śląskojęzycznych publikacji i przekładów, ale cały czas jest ich za mało. Sam mam dwójkę małych dzieci, którym czytam i w większości są to książki po polsku, które tłumaczę im symultanicznie. Jest to także dla mnie bardzo fajna zabawa, krzyżówkowe zadanie. Jeśli tylko coś pojawia się nowego, bajki czy opowiadania po śląsku, to je kupuję.

Czyli wciąż brakuje publikacji w języku śląskim?

Brakuje, ale patrząc na ostatnich dziesięć lat, to literatura śląskojęzyczna na pewno się rozwinęła. Jeżeli chodzi o komiksy to jest pewna luka, bo na razie trudno jest znaleźć jakiś po śląsku.

Imiona głównych bohaterów, Kajko i Kokosza są trochę śląskie czy przeciwnie?

Jest to pomysł Janusza Christy, w który nie chciałem ingerować. Wiem, że w jednym z przekładów, któryś z tłumaczy pokusił się o zmianę imion, ale ja tego nie chciałem robić. Nie znam nikogo o imieniu Kajko czy Kokosz.

Tłumaczenie bajek i opowieści fantastycznych stwarza większe pole do popisu.

Starałem się być wiernym oryginałowi, chociaż muszę przyznać, że sam język oryginału jest specyficzny, kiedy czyta się go po polsku. Autor starał się momentami wprowadzić podniosły, patetyczny ton. Tłumaczenie wierne oryginałowi w niektórych przypadkach wychodziłoby nienaturalnie w języku śląskim. Na przykład, w polskiej wersji jest mniej więcej takie zdanie: „W warowni Zbójcerzy, która leżała niedaleko Mirmiłowa, przeżywano właśnie kolejne trudności obiektywne”. Można to przetłumaczyć jeden do jednego, ale naturalnym będzie powiedzieć po śląsku „mieli nowe starości”, ewentualnie „mieli zaś ôstuda”. Nie chciałem być zbyt dosłownym. Podniosły ton starałem się zachować, kiedy pasowało to do bohatera, który w ten sposób się wypowiada. Kasztelōn Mirmił zawsze się wypowiada uroczyście i to starałem się zachować.

To Pana pierwsze tłumaczenie komiksu. Podjąłby się Pan kolejnych?

Oczywiście, bardzo chętnie. Zawodowo pracuję w logistyce i codziennie zajmuję się tłumaczeniem z języka francuskiego. Dlatego dla mnie wyzwaniem byłoby przetłumaczenie francuskojęzycznego komiksu na język śląski. Może kiedyś uda się to zrobić.

Jakimi jeszcze przekładami na język śląski zajmuje się Grzegorz Buchalik?

Współpracuję z żorskim Centrum Edukacji Regionalnej, czasem wykonuję przekłady, ale częściej są to korekty. Centrum co jakiś czas wydaje zbiory historyjek i opowieści po śląsku, głównie przeznaczonych dla dzieci. To forma mobilizacji lokalnych twórców. Zajmuję się korektą, która jest bardzo rozwijającym doświadczeniem. Oczywiście korekta jest dwuetapowa i zakłada rozmowę z twórcą oryginału. W języku sląskim oczywiście mamy regionalne, a nawet lokalne odmienności. Idea całej systematyzacji języka jest taka, aby stworzyć wspólną bazę porozumienia, abyśmy zapisywali jednolicie w miarę możliwości. Staram się trzymać jednolitego zapisu, ale jednocześnie nie ingerować w idiolekt, czyli indywidualny dobór słów charakterystyczny dla danej osoby. Zarówno na poziomie osoby, jak i lokalnych społeczności są pewne różnice. Staram się być wierny językowi autora, ale jednocześnie eliminować ewidentne błędy, żeby wszystko było do porzōndku po ślōnsku.

Czyli warto pamiętać, że język śląski ma wiele odmian.

Tak, ale to nie jest żadnym problemem. Wariantywność jest dobra, ale ważne jest, aby mieć wspólną bazę porozumienia i jednolity zapis, trzymać się zasad gramatycznych.

Z perspektywy osoby związanej zawodowo z językiem śląskim, jak wygląda obecnie sytuacja? Młode pokolenie dalej godo czy może język polski wypiera język śląski.

Zawsze chciałem być optymistą w tej kwestii, ale ostatnio jestem bardziej pesymistą. Myślę, że to niestety prawda i język polski wypiera śląski. Wydaje mi się, że mamy tutaj pewien rozdźwięk. bo Z jednej strony w ostatnich dziesięciu latach bardzo rozwija się literarura śląskojęzyczna, ale zajmuje się tym grupa fascynatów i ma to określonych odbiorców. Jednak kiedy wychodzę na spacer i słucham dzieci na placu zabaw, śląskiego nie słyszę prawie wcale. W czasach kiedy chodziłem do szkoły, w mojej społeczności, prawie wszystkie dzieci godały po śląsku, a teraz wygląda to słabo.

Na koniec ciekawostka ekstra od Grzegorza Buchalika

W jednym miejscu przekładu pozwoliłem sobie na uaktualnienie żartu językowego. W wypowiedzi jednego z Chacharcyrzy pojawia się seria słów charakterystycznych dla PRL-owskiego języka propagandy i to z okresu gomułkowskiego. Słowa „wichrzycielstwo” czy „wstecznictwo” współcześnie dla wielu są nieczytelne. Nawiązanie do słów z świata polityki trzeba było troszkę uwspółcześnić. Szczegóły w komiksie...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto