20 października 2020 w kontenerze na śmieci przy Jagiellońskiej w Gliwicach znaleziony w szczelnie zawiązanej torbie na zakupy. Miał szczęście, o piątej rano jego cichy skowyt usłyszała kobieta z córką. Dziewczyna wskoczyła do kontenera i wyjęła zawiniątko. Pies trafił do schroniska dla zwierząt, gdzie natychmiast troskliwie się nim zajęto. - Kiedy do nas trafił nie mógł ani usiąść, ani się położyć. Stał na czterech łapach, podpierając się nosem o podłogę. Był w bardzo złym stanie. Od razu trzeba było go przewieźć do lecznicy - usłyszeliśmy w schronisku.
Był to nieduży pies w wieku co najmniej 10 lat. Wychudzony, mocno schorowany. Zdiagnozowano u niego nowotwór jąder i mocznicę. W tym stanie nie nadawał się do żadnej operacji. Trzeba było ustabilizować jego stan. Była jednak w tym wymęczonym zwierzęciu ogromna wola życia, bo już następnego dnia w lecznicy sam wstał i wyszedł za potrzebą.
Napisaliśmy o tym jako pierwsi, temat podjęły inne media, zrobiło się głośno na ten temat. Sprawą zajęła się policja. A kilkadziesiąt rąk wyciągnęło się po biednego psa, gotowych otoczyć go opieką. Nie był to jednak czas na adopcję. Trzeba było go najpierw wyleczyć.
Dzielnie znosił wszystkie zabiegi weterynaryjne i wracał do zdrowia. W końcu można go było go komuś oddać.
- Oddaliśmy go pani, która była jedną z pierwszych, jacy się zgłosili i trwała z nami w kontakcie przez cały czas leczenia - mówi kierowniczka schroniska.
Nowa właścicielka nadała mu imię Lucky. Ze zdjęć wygląda,że mu jest dobrze.
Na policji sprawa jest w toku. Wrócimy do tematu, gdy będzie po przesłuchaniu osoby, która skazała nieszczęsnego psa na śmierć w straszliwych męczarniach.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
