- To tylko część tego, co znaleźliśmy w miejscu rozbicia się zestrzelonego samolotu B-25 Mitchell - zaznacza Arkadiusz Dominiec, twórca Muzeum Śląskiego Września 1939 w podziemiach SP 14 przy Brzozowej.
Wyczyszczone, zakonserwowane szczątki znajdują się w pięciu gablotach.
- Wszystko po tej katastrofie zostało tak wymieszane, że trudno powiedzieć, co z której części samolotu pochodzi. Posegregowaliśmy to tak, że w jednej gablocie mamy elementy aluminiowe, w drugiej stalowe, a w jeszcze innej - elementy związane z silnikiem, pompami... Mamy tu jakieś króćce, mosiężne szybkozłączki, itd. Wśród nich - ciekawa rzecz: mosiężna końcówka rurki Pitota (jej miejsce jest po prawej stronie na skrzydle, służyła do badania ciśnienia), zachowała się cała, jest tylko trochę zgnieciona - opowiada Arkadiusz Dominiec, który rok temu, 18 i 19 stycznia wraz z kolegami zabrał się za przeszukanie miejsca rozbicia się radzieckiego bombowca.
W tej gablocie jest jeszcze inna ciekawa rzecz: śruby z łebkiem pod śrubokręt krzyżakowy.
- Wiele osób twierdziło, że w tamtym czasie takie śruby nie istniały. A tu widzimy, że jednak były - właśnie pod śrubokręt krzyżakowy, a nie płaski . Zobaczyliśmy to dopiero, jak nasze wykopaliska wróciły z konserwacji - mówi twórca muzeum.
Z oględzin części aluminiowych wynika, że samolot był pomalowany na kilka kolorów.
- Jest kolor czarny, jest ciemnozielony (góra samolotu) i szary. Właśnie na szaro, a nie na błękitno pomalowany był dół samolotu - mówi.
Wśród części aluminiowych widzimy np. kształtowniki, o których wiadomo, że pochodzą z kabiny pilota. Są też m.in. kawałki oszklenia kabiny pilota czy półcalowa amunicja.
- Jest to amunicja rozsadzona podczas pożaru - podkreśla A. Dominiec.
Amunicja znajdowała się w specjalnych taśmach zasilających. Kawałek takiej taśmy wydobyto podczas eksploracji miejsca katastrofy.
- Tam amunicja była cała, nierozsadzona, ale, oczywiście, zabrali ją saperzy - tłumaczy Arkadiusz Dominiec.
Na wystawę trafiły także rolki, które umożliwiały operowanie czterema karabinami maszynowymi w dziobie samolotu, element statecznika, obudowa okrągłego wziernika i wiele innych .
Bardzo ciekawe są resztki rzeczy osobistych załogi samolotu B-25 Mitchell: fragment rękawiczki, but, guzik z gwiazdą radziecką, kawałek kieszeni, fragmenty umundurowania.
- Widzimy tu naramiennik i jego usztywniające wypełnienie z preszpanu, na którym zachowały się napisy po rosyjsku - wskazuje A. Dominiec.
Jest tu też fragment materiału, jakim obity był fotel pilota, są pasy do przypinania lotników. I jest archiwalne zdjęcie samolotu, z którego to wszystko pochodzi. Widać tu, że samolot miał numer boczny 03.
Na podstawie zdjęcia wykonano jego model .
Na ścianach - cała historia ostatniego zadania i ostatniego lotu samolotu B-25 Michell. Widzimy przebieg lotu (z miejsca startu do celu, którym była Moravska Ostrava, czyli 850 km) oraz radiogramy, które świadczą m.in. o ostatnim kontakcie z dowódcą załogi, lejtnantem Boczinem. Mamy raport strat, czyli nazwiska zaginionych.
- Znajdują się tu nie tylko nazwiska lotników, których szczątki znaleźliśmy w miejscu katastrofy, ale i samego Boczina, który przeżył, ale tego w chwili sporządzania raportu nikt nie wiedział - mówi Arkadiusz Dominiec.
Na jednej ze ścian wyciągi z oryginalnych raportów, a wśród nich raport lejtnanta Boczina po powrocie z niewoli, do której się dostał po katastrofie.
Wystawę pt. „B - 25 Mitchell- historia katastrofy w lesie Gołys” można zwiedzać bezpłatnie po umówieniu się po numerem 506 196 338. Jednorazowo może ją oglądać pięć osób.
ZOBACZ TAKŻE
Rozbity bombowiec. Legenda obalona
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?