PKSiS Oświęcim
Przewoźnik obsługuje w naszym powiecie linie między Tychami i Oświęcimiem, a także Tychami i Imielinem. O ile na linii Tychy-Oświęcim alternatywą zostają prywatni busiarze, to Imielin zostanie bez połączenia. Dlatego ewentualne bankructwo przewoźnika to poważny problem.
Kierowcy Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej i Spedycji Oświęcim S.A. nie wiedzą, na czym stoją. Każdego dnia dostają sprzeczne sygnały na temat firmy. Szefostwo utrzymuje, że spółka działa i działać będzie dalej, ale rzeczywistość temu przeczy. Pieniędzy brakuje na wszystko: wynagrodzenia, naprawy, paliwo.
Jeden z kierowców z Krakowa wysłał do redakcji w Oświęcimiu maila z opisem dramatycznej sytuacji w firmie. Sprawdziliśmy, czy to prawda.
– Niektórzy z nas nie dostają pensji od kilku miesięcy. Są tacy, którym szefostwo firmy zalega 14 tysięcy złotych – mówił wczoraj naszemu dziennikarzowi Władysław, kierowca z Krakowa. Jeszcze w lutym, jak twierdzi, wydawało się, że coś się poprawi. – Pojawił się szef i powiedział, że płace będą na bieżąco, a zaległości zostaną uregulowane. Dostaliśmy wtedy po kilkaset złotych, a potem sytuacja znów wróciła do „normy” – opowiada.
Pracownicy skarżą się także na ciągły brak paliwa w autobusach.
– Codziennie rano idę do biura i pytam, czy dziś będzie paliwo i czy można wyjechać na trasę – dodaje Adam, kolejny z krakowskich kierowców.
– Firma ma podpisane umowy ze szkołami z powiatu krakowskiego na przewóz uczniów. Często nie jedziemy po dzieci, bo nie mamy paliwa. Wtedy dzwoni się do dyrekcji i mówi, że się złapało gumę i rodzice organizują sami transport. Tymczasem według mojej wiedzy obsługujemy 50 szkół.
Nie wiadomo, na co się wydaje pieniądze, które kierowcy zarabiają na biletach. Jak twierdzą, firma ma zaległości nawet w opłatach za wjazdy na dworce autobusowe.
– Tylko na główny dworzec w Krakowie jeszcze nas wpuszczają. Ostatnio udało nam się też zapłacić za Toruń, to znów możemy się tam zatrzymywać – ujawnia kolejny kierowca Władysław.
Pracownicy firmy opowiadają też o dotacjach unijnych dla firmy i fikcyjnych szkoleniach.
– Szef nam powiedział, że nie może nas zwolnić, bo wziął dofinansowanie unijne i ma związane przez to ręce – relacjonuje Marek, kierowca z Krakowa. – Coś w tym jest, bo dostałem dokumenty ukończenia kursu kierowcy wózka widłowego, a na żadnym szkoleniu nie byłem.
Dziennikarze „Krakowskiej” od kilku miesięcy próbują skontaktować się z Leszkiem Rykałą, prezesem oświęcimskiej firmy. Wczoraj telefonicznie sekretarka poinformowała nas, że go nie ma w siedzibie w bazie przy ul. Chemików w Oświęcimiu. Pojechaliśmy na miejsce.
Był, ale nie wpuścił nas do siebie. Sekretarka przekazała, że nie zamierza komentować sprawy i poprosiła o opuszczenie budynku. Poszliśmy więc porozmawiać z kierowcami. Po kilku minutach jeden z pracowników wyszedł z biura i kazał im wejść do budynku.
Kierowcy przyznają, że mają zakaz rozmowy z dziennikarzami. Nieoficjalnie dodają, że w Oświęcimiu sytuacja wygląda tak jak w Krakowie. Pieniędzy brakuje na wszystko, z wypłatami włącznie.
Poprosiliśmy o wyjaśnienie Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego. Według naszych rozmówców, miał przyznać dotację PKSiS Oświęcim, która „trzyma” firmę i przez którą jej prezes nie może ogłosić upadłości (gdyby to zrobił, musiałby zwrócić unijne wsparcie finansowe).
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?